Znaki rozpoznawcze dożynek przy ulicy Dogodnej to występy dzieci i młodzieży przyprawione poczuciem humoru oraz wyrazisty konferansjer. Nie inaczej było 20 sierpnia pomimo paskudnej jak na pełnię lata pogody.
Dożynki w Stawach Monowskich zawdzięczają specyficzny koloryt góralskim akcentom. W tym roku znaną bywalcom tych imprez Elę z Zawoi zastąpił jej krajan Szymon. Starał się odpędzić nieprzyjazną aurę przyśpiewką, ale chociaż goście podjęli słowa "Nie lyj, dyscu nie lyj", padało przez całe popołudnie.
Senator Andrzej Pająk, dziękując za zaproszenie, akcentował rolę i siłę tradycyjnych wartości. Z kolei wójt Mirosław Smolarek wyraził wdzięczność za gościnność, również wtedy, gdy do Polski, a także do naszej gminy dotarli uchodźcy z Ukrainy. Sołtys Arkadiusz Kuwik podziękował współmieszkańcom za przygotowanie uroczystości. Dziewczęta i chłopcy w ludowych strojach, zaśpiewawszy "Plon niesiemy, plon", wręczyli zwyczajowy bochen chleba sołtysowi a przyozdobiony kwiatami wieniec z kłosów wójtowi.
Najmłodsi rozpoczęli występy recytacją wierszowanego abecadła. A gdy strażacy ulegli deszczowi i rozłożyli na scenie namiot, dzieci ruszyły do krakowiaka. Wiersz "Dawne dziewczęta" przedstawiły miejscowe dziewczęta, zaś Szymon konferansjer z pomocą młodzieży opowiedział o "polowaczu" i zbójnicy Milenie. Ostatnim punktem artystycznych prezentacji była polka w wykonaniu – jak ich nazwał Szymon – "starszoków".